anuluj
Pokazywanie wyników dla 
Zamiast tego wyszukaj 
Czy miało to oznaczać: 

Dołącz teraz - stań się częścią naszej społeczności!

Pogadanka o higienie

profile.country.PL.title
Mar_Jan
Użytkownik

Pogadanka o higienie

Przypadki członków Społeczności, z których jeden musiał oddać aparat do naprawy, a inny miał problem z czystością matrycy, zainspirowały mnie do opracowania wpisu łączącego te typy spraw. Komuś, dopiero wchodzącemu w świat fotografii, kto natrafia na problemy użytkowników rozrzucone fragmentami po forum, może nie być łatwo ogarnąć całość. A okazuje się, że ten wielowątkowy temat jest wiecznie żywy, co szczególnie jest istotne dla wielu zaczynających swoją przygodę z obiektywem.

 

Krótko mówiąc, tematem tego wpisu jest Higiena.

 

[Niniejszy wpis ozdobiłem obrazkami z mojej wyprawy na Etnę (Sycylia 2018)]

 

Ale higiena naszych aparatów. Higiena rozumiana podobnie, jak np. higiena naszych rąk. A ostatnio w okolicznościach epidemicznych wszyscy to odczuwamy, jak bardzo ważna jest higiena rąk. No, bo jeśli o niej publicznie trzeba przypominać, to znak, że chyba nie wszyscy dotychczas wystarczająco doceniali jej znaczenie. Nie inaczej jest z higieną naszych aparatów. Lepiej więc być mądrym przed szkodą, a nie dopiero po.

 

Nasze aparaty są bardzo skomplikowanymi i delikatnymi urządzeniami, wobec czego kurz oraz ogólnie rozumiany brud nie są ich sojusznikiem. Aparaty nie lubią też wody i wstrząsów. Kurz potrafi czasem mocno nawywijać. Szczególnie przekonują się o tym osoby, które zauważyły jakieś dziwne kropki, plamki na zdjęciach. A zalanie, albo dynamiczne zderzenie, w niesprzyjających warunkach mogą być dla aparatu wyrokiem ostatecznym, a dla właściciela wydarzeniem dość bolesnym.

 

Etna_1.jpg

 

Kurz osiada na soczewkach obiektywów, ale akurat pojedyncze drobne pyłki nie bywają tak destrukcyjnym czynnikiem, aby na zdjęciach dawały się mocno we znaki. Znajdują się poza obszarem, który ostro zostanie przeniesiony na matrycę. Ale, gdy jest ich dużo i są widoczne, to trzeba je usunąć. Lekki kurz można usuwać specjalnymi pędzelkami (w żadnym wypadku pędzelkiem do malowania, czy papierową chusteczką do nosa), albo specjalnymi ściereczkami z mikrofibry, przeznaczonymi do czyszczenia optyki. Na wszelki wypadek, aby mieć pewność, że do soczewki nie przylgnęło ziarenko piasku (czego moglibyśmy nie zauważyć), najpierw soczewkę dobrze jest omieść pędzelkiem (o pędzelkach za chwilę).  No tak, czyszczenie musi nieco kosztować, ale obiektywy warte są tego, aby zainwestować w ich żywotność.

 

Swego czasu kupiłem sobie zestaw Lenspen (DSLR Pro Kit) zawierający trzy pędzelki: do soczewek, do filtrów i do drobnych miejsc, takich jak wziernik. Mają z jednej strony wysuwaną część pędzelkową, a z drugiej okrągłą końcówkę do dokładnego polerowania. Trzymam je razem w ich własnym opakowaniu (woreczek z trzema przegródkami), a poza tym wraz ze ściereczką z mikrofibry wszystko jest zawinięte szczelnie w foliowym woreczku i wsunięte wewnątrz torby do osobnej przegrody. Tych ściereczek z mikrofibry mam zresztą kilka w różnych miejscach torby.

 

Etna_2.jpg

 

Zanieczyszczenia soczewki tłuszczem, po dotknięciu bezpośrednio np. brudnym palcem, mogą objawiać się miejscowym zmętnieniem obrazu, gdzie zanikną drobne szczegóły fotografowanego obiektu. Są w handlu do nabycia specjalne płyny przeznaczone do przemywania optyki obiektywów. Zdecydowanie odradzam stosowania jakichś domowych środków, aby nie uszkodzić delikatnych powłok, znajdujących się powierzchni soczewek. Mnie się takie ewidentne zatłuszczenia dotąd nie zdarzyły, bo mam żelazną zasadę, że nie dotykam soczewek palcami, a poza tym na obiektywie mam najczęściej jakiś filtr, który jakiej by nie pełnił funkcji optycznej, zawsze jest skutecznym zabezpieczeniem soczewki przed wszystkimi rodzajami zanieczyszczeń, a także uszkodzeń (oczywiście, jeśli ktoś nie walnie w obiektyw kamieniem). Ale gdy jednak odkręcam filtr, bo sesja chwilowo tego wymaga, moja czujność, aby soczewce nie stała się krzywda, wzrasta wielokrotnie. Obiektywy kosztują.

 

W zasobniku higienicznym, osób fotografujących aparatami z wymienną optyką (lustrzanki, bezlusterkowce), nie powinno zabraknąć gruszki do przedmuchiwania matryc. Można ją nosić ze sobą w torbie, ale można i nie nosić. Ja noszę. Ale ważne, aby ją posiadać. Posiadanie gruszki ma sens, jeśli fotografujący dysponuje choćby już tylko dwoma obiektywami, wymienianymi na przemian. Potrzeba założenie drugiego obiektywu w terenie stwarza bowiem dogodne warunki do zakurzenia wnętrza komory matrycy i samej matrycy. W domu też, ale na ogół prawdopodobieństwo zakurzenia matrycy jest mniejsze.

 

Etna_3.jpg

 

Dobrze jest mieć odruch, aby przy wymianie w otwartym terenie starać się skutecznie zasłonić aparat przed wiatrem. Dobrze skorzystać z pomocy drugiej osoby, która przytrzyma np. kurtkę osłaniającą tę wymianę. Czyniąc to samotnie, wymiany nie powinno się robić stojąc pod wiatr, ale z wiatrem (w plecy). Dobrze też pamiętać o tym, aby aparat w tym momencie nie był skierowany otworem do góry. Przy wymianie obiektywu dobrze mieć blisko ręki już przygotowany drugi obiektyw tak, aby nie trzeba było poszukiwać jego kropki (pomarańczowa, czasem biała). Skróci to czas, gdy komora matrycy jest otwarta. Dlatego istotne jest, jak doraźnie zorganizowane jest takie polowe miejsce wymiany obiektywów, aby mogło zapewnić bezpieczeństwo sprzętu (aby coś nie spadło) i czystość operacji. Po zamocowaniu nowego obiektywu, lub nieco później, powinniśmy poświęcić chwilkę na ocenę czystości zdemontowanego obiektywu, a szczególnie okolicy tylnej soczewki. Dobrze by było, aby zdjęty obiektyw miał swój własny pokrowiec, albo osobne miejsce w torbie. To takie drobne uwagi i zdawałoby się oczywiste, ale dlatego ciągle warto o nich przypominać.

 

Ale co robić, gdy zobaczymy na zdjęciu pyłki? Przede wszystkim nie należy wpadać w panikę. Pyłkami na matrycach aparatów z wymienną optyką nie powinniśmy być zaskoczeniu, bo są potencjalną normalnością. Ale można starać się zapobiegać ich osadzaniu, stosując choćby takie zabiegi przy wymianie obiektywów, jak te opisane powyżej. Jednakże sprzętem, który powinien radykalnie się z tymi pyłkami rozprawiać jest gruszka.

 

Ale uwaga! Nie wolno stosować innych, niż te, które zostały wykonane specjalnie do przedmuchiwania matryc aparatów fotograficznych. A zatem żadne gruszki z apteki, czy inne nieznanego przeznaczenia. Gruszki fotograficzne są wykonywane z gumy silikonowej, która nie parcieje po latach, a ich wnętrze jest czyste. Odmiennie niż gruszki apteczne, których guma jest gorszej klasy, a poza tym mogą we wnętrzu zawierać talk. Wyobraźcie sobie, że mieliście usunąć z matrycy jakiś dokuczliwy pyłek, a dmuchniecie talkiem…. Bez komentarza.

Ja kupiłem sobie kiedyś gruszkę Camgloss Tornado i trzymam ją w torbie w specjalnym szczelnym woreczku z materiału przypominającego ortalion. Dobrze jest nałożyć na końcówkę jakąś szczelną zaklopkę, aby uchronić końcówkę gruszki przed zanieczyszczeniem w trakcie przenoszenia w torbie, względnie na czas trzymania jej np. w szafie. To ostatnie w myśl zasady, że narzędzie czyszczące samo musi być czyste.

 

Etna_4.jpg

 

I sprawa zasadnicza. Przedmuchiwanie matrycy gruszką powinno się wykonywać zawsze w takiej pozycji body, aby otwór na obiektyw był skierowany ku dołowi (nie inaczej) i aby gruszka swoim cienkim końcem skierowanym ku górze omiatała strumieniem powietrza wnętrze komory i matrycę, ale tak, aby końcówka niczego nie dotykała. Rzecz w tym, aby pyłki po oderwaniu się od miejsca, na którym zalegały, miały sposobność do swobodnego opadania. Nie można stworzyć warunków do tego, aby pyłki mogły nadal pozostawać we wnętrzu komory, tyle, że w innym miejscu. A tak właśnie mogłoby się zdarzyć, gdyby aparat skierowany był otworem w bok, a tym bardziej ku górze. Parę dmuchnięć powinno wystarczyć. Dobrze jest pierwsze dmuchnięcie skierować jednak gdzieś w bok, poza aparat, aby usunąć ewentualne pyłki z końcówki gruszki. Nie należy jednocześnie zapominać o czystości miejsca, na które odstawia się demontowany obiektyw. Cała operacja wymaga pewnej dyscypliny i ostrożności.

 

Bezpośrednio po przedmuchaniu matrycy należy od razu zamontować obiektyw. W tym momencie można wykonać test czyszczenia. W warunkach polowych wystarczy sfotografować jasne niebo nastawiając przesłonę na np. f/22. Przy takiej wartości przesłony natychmiast ujawnią się wszelkie istotne pyłki. W warunkach domowych, zamiast nieba można sfotografować białą kartkę (ale dobrze oświetloną). Fotografując na rzecz próby czystości, warto zrobić kilka zdjęć, za każdym razem kierując obiektyw lekko w inne miejsca fotografowanego tła. Jeżeli owe tło posiada jakieś punkciki, np. daleki ptak na niebie, albo jakiś paproch znajdzie się w strukturze papieru, to na kolejnych zdjęciach punkty te będą w innych miejscach kadru. Ale jeśli wszystkie kadry będą miały ciemny punkt w tym samym miejscu, to znak, że jest to zanieczyszczenie matrycy. W ten sam sposób badać można matrycę zanim poddamy ją czyszczeniu.

 

Do usuwania zanieczyszczeń opornych na przedmuchiwanie, można stosować przemywanie. Ale trzeba to robić wyłącznie płynami i szpatułkami specjalnie przeznaczonymi do matryc, produkcji renomowanych firm (ja kupiłem Rotin). I trzeba dokładnie przeczytać instrukcję, aby wiedzieć jak poprawnie umyć matrycę. Istotny jest sposób przesuwania szpatułki po matrycy, aby zmycie było skuteczne. Takie czyszczenie to krótka chwila, ale tak, jak przy przedmuchiwaniu gruszką i tu potrzebna jest dyscyplina oraz ostrożność. Alternatywą dla własnego przemywania matrycy (ponieważ niektórzy mogą się tego bać) jest udanie się do serwisu, ale to wiąże się z oddaniem sprzętu na kilka dni i czasem gdzieś daleko od domu.

 

Jest jeszcze jeden punkt w aparatach z wymiennymi obiektywami, którego funkcjonowanie może zależeć od czystości. Każdy, kto zdejmował obiektyw, widział ten szereg złoconych styków, ułożonych łukiem, tak na obiektywie (blaszki), jak i w korpusie (piny). Mocno zalecane jest, aby ich nie zanieczyścić, a szczególnie nie dotykać palcami. Kurz z powietrza im nie zaszkodzi, ale brud z palców już może.

 

ETna_5.jpg

 

To, co opisałem wyżej nie wyklucza prewencji, mającej kurzowi postawić dodatkową zaporę. A przecież oprócz kurzu istnieją i inne zagrożenia. Doszedłem w ten sposób do kwestii przechowywania aparatów fotograficznych. Aparaty miewają różne wymiary i kształty, no i różnie kosztują, ale zazwyczaj sporo, albo bardzo, bardzo sporo. Dlatego więc nie tylko kurzowi warto postawić zaporę, ale i przypadkowym uszkodzeniom mechanicznym i zamoczeniom. Tym czynnikiem, który tę rolę może spełnić, są torby fotograficzne. Nie miejsce tu, aby rozprawiać o markach toreb, ale o tym, jakie, z punktu widzenia bezpieczeństwa aparatu, one powinny być.

 

Niezależnie od wielkości, torba powinna zapewniać bezpieczeństwo mechaniczne, aby naprawdę choćby już tylko lekkie zetknięcie się wypełnionej sprzętem torby z czymś twardym, podczas np. naszego przemieszczania się, nie masakrowało aparatu. A zatem ścianki torby powinny mieć odpowiednią sztywność i grubość ze wszystkich stron. Renomowani producenci doskonale o tym wiedzą i ścianki są wykonywane wielowarstwowo.

Teraz sprawa zamknięcia torby. Najlepiej, jeśli jest to suwak (dobrze, jeśli dwukierunkowy, bo wygodny) przykryty okapem zabezpieczonym na klamerkę. Ale okap to atrybut zazwyczaj toreb większych, mających pomieścić lustrzankę (bezlusterkowiec) z obiektywem i innymi akcesoriami takimi jak dodatkowe obiektywy, zapasowy akumulator, karty pamięci, filtry, osprzęt do higieny, itd. Małe torby, czy etui, zazwyczaj zamykane bywają tylko na suwak, ale i w tej kategorii bywają wyjątki. Jeden z moich aparatów domowych, HX80, jest noszony w małej torebce z komorą zamykaną suwakiem i zasłanianą z przodu dodatkową klapą na klamerkę, a w klapie jest akurat miejsce na zapasowy akumulator. Warto więc „wybrzydzać” w sklepach i nie brać na siłę tego, co akurat jest na półce, a poszukać. W Internecie czasem trudno zorientować się na podstawie zdjęć toreb, co do ich szczegółów. Dlatego zalecam zawsze kupowanie zaczynając od stacjonarnego sklepu, gdzie torbę można dokładnie przebadać, a w Internecie dopiero, gdy wiemy, co chcemy, bo wcześniej sprawdziliśmy ręcznie, a natrafiliśmy na znacznie niższą cenę (wliczając koszt przesyłki).

 

Planując zakup torby warto też wziąć pod uwagę ewentualne przyszłe apetyty na dodatkowe akcesoria. Dla bezpieczeństwa szczególnie aparatu i obiektywu (obiektywów), dobrze by było, aby torby umożliwiały swobodne modelowanie wnętrza. Rzecz w tym, aby poszczególne ścianki wewnętrzne, mocowane na rzepy, umożliwiały wydzielenie odpowiednich cel, dokładnie na wymiar poszczególnych elementów wyposażenia, jakie mamy zamiar tu zlokalizować. Szczególnie dla aparatu oraz każdego z dodatkowych obiektywów, powinny być wydzielone takie indywidualne „pokoiki”, które nie powinny być, ani za obszerne, ani zbyt ciasne. Taki układ zabezpieczy je przed obijaniem się o inne. Wyjmowanie ich z torby musi być łatwe, ale zbyt ciasne przestrzenie mogą powodować otarcia. A plastry nie pomogą. :slight_smile:

 

Etna_6.jpg

 

Ochrona aparatu przed deszczem też jest rodzajem higieny. Bo o ile kurz bywa dokuczliwy, o tyle zalanie może bardzo dramatycznie skrócić żywot naszego aparatu. Materiał, z jakiego powinna być wykonana torba powinien posiadać odporność, co najmniej na niewielki deszcz. Przeciw ulewie niektórzy producenci wyposażają torby w pokrowiec, który, gdy nie pełni wachty, zwijany jest i wsuwany w specjalną kieszonkę gdzieś pod torbą. Moje dwie torby posiadają takie właśnie pokrowce. A jedna z nich już niejednokrotnie zdała przeciwdeszczowy egzamin polowy i to na piątkę z plusem. Druga dotychczas jeszcze nie była przeze mnie zmuszana pokazać, co umie, ale pokrowiec ma zawsze w gotowości. Ale w przypadku powrotu z deszczowego spaceru, pamiętajmy, aby pokrowiec zostawić na wierzchu do zupełnego wyschnięcia. Schowanie pokrowca niedoschniętego grozi rozwojem pleśni.

 

I przypomniało mi się, już niemal w ostatniej chwili przed opublikowaniem wpisu, aby wspomnieć o przechowywaniu filtrów. One wszystkie mają delikatne powłoki, które nie lubią ocierać się o szorstkie materiały. Woreczki materiałowe, czy foliowe nie są idealnym dla nich schronieniem. Dobrze jest mieć jakieś pudełeczka, etui o w miarę sztywnych ściankach. Wtedy te ścianki nie mają kontaktu ze szkłem filtrów. A dobre filtry bywają drogie. Warto je chronić, jeśli mają nam pomagać cieszyć się naszą fotograficzną pasją.

 

Aparat będący posłusznym towarzyszem naszych wypraw nie ma niestety wpływu na to, jak wygląda po tych wyprawach. Ale widzą to serwisy, gdy muszą rozmontować obudowę. To bywa czasem widok nieciekawy. Dlatego powinniśmy o aparat dbać tak, jak dbamy o własne zęby, odzież czy obuwie. Gdy się skaleczymy, mamy apteczkę. Gdy się ubrudzimy, mamy mydło. Aby nie urazić stóp, mamy obuwie. Aby zapobiec zaziębieniu się mamy odpowiedni strój. Nasze aparaty nie umieją się bronić same. One liczą tylko na nas.

1 ODPOWIEDŹ 1
profile.country.PL.title
Ekspert_Sony
Community Team

Mar_Jan,

 

dziękujemy za ten ważny wpis! Z pewnością przyda się on wielu osobom z naszej Społeczności. Bardzo wiele uszkodzeń sprzętu fotograficznego wynika z nieprawidłowego użytkowania i braku dbałości o czystość sprzętu - dbajmy o nasze aparaty i obiektywy, a z pewnością posłużą nam bardzo długo :slight_smile:

 

Pozdrawiam